19.04.2011. (wtorek)
W tym roku ekipa z "Kaszubek" (Asysty Liturgicznej Dziewcząt) spotkała się, aby ustalić szczegóły tegorocznej akcji związanej z pieczeniem babeczek. Wspólnie zdecydowaliśmy, że tym razem przygotujemy różne rodzaje muffinków - każdy rodzaj byłby upieczony z użyciem różnych składników. Dodatkowo, umówiliśmy się, że na podstawie tych składników przygotujemy odpowiednie nazwy dla poszczególnych rodzajów babeczek. We wtorek, 19.04.2011., z samego rana Kaszubki spotkały się, aby rozpocząć pracę przy pieczeniu. Na początku wymyśliłyśmy nazwy - uzgodniłyśmy, że przygotujemy babeczki czekoladowe ("czekoladowy raj"), babeczki z kokosem i czekoladą ("babeczki niebiańskie"), babeczki z musli ("babeczki odmładzające"), babeczki z rodzynkami ("babeczki na dobry humor"), babeczki ze słonecznikiem ("na dobrą pogodę"). Miałyśmy już ustalony, wcześniej sprawdzony, przepis. Bardzo szybko zabrałyśmy się do pracy - w wielkim garnku zmiksowałyśmy wszystkie potrzebne składniki w odpowiednich proporcjach. Blacha za blachą "wędrowały" do piekarnika - na każdej z nich znajdowało się około 12 babeczek. Podczas, gdy blacha była w piekarniku, my wykorzystywałyśmy czas na dalszą pracę: na początku rozcinałyśmy kolorowe kartki, na których umieszczone były nazwy poszczególnych rodzajów babeczek. Później, kiedy to było już gotowe, a kilka blach babeczek było już gotowych i mieliśmy wystudzone muffinki zabrałyśmy się za pakowanie babeczek w celofan i rafię. Tym razem: upiekłyśmy i zapakowałyśmy wszystkie babeczki za jednym razem. W naszej pracy dzielnie wspierał nas kot (z oczami!). Zajęło nam to ponad 13 godzin, ale efekt okazał się piorunujący: upiekłyśmy w sumie około 400 babeczek. Podobnie, jak w zeszłym roku, postanowiliśmy, że nasze muffinki (babeczki) będą idealnie pasowały do koszyczków przygotowywanych na święcenie pokarmów w Wielką Sobotę, to też właśnie ten dzień został wybrany na przeprowadzenie sprzedaży babeczek (w tym roku Wielka Sobota wypadła 23.03.). Tym razem, pieniądze przez nas zebrane zostały wykorzystane na wspólny wyjazd do Torunia.




24.06.2011. (piątek)
Z samego rana wyruszyliśmy w drogę do Torunia (pociąg odjeżdżał w około godziny 5:00). Mimo wczesnej zbiórki, w pociągu było nam naprawdę wesoło: jak zwykle, ciągle opowiadaliśmy jakieś nowe historie, graliśmy w różne gry (przede wszystkim w "wisielca"). Ze względu na to, że każdy zabrał ze sobą jakiś prowiant na drogę (najczęściej były to takie rzeczy, którymi bardzo łatwo można się podzielić z innymi, czyli "zdrowa żywność" typu: ciastka, paluszki, orzeszki itd.), wszyscy "dokarmiali" siebie nawzajem. Byliśmy chyba najbardziej roześmianym i radosnym przedziałem w całym pociągu (prawdopodobnie nikomu nie było tak wesoło - chodząc korytarzem widzieliśmy jedynie ludzi, którzy spali lub nieudolnie próbowali zająć się czymkolwiek innym). Postanowiliśmy wybrać się tam, aby zwiedzić miasto. Odwiedziliśmy bardzo wiele charakterystycznych miejsc: zamek oraz mury miejskie, kilka kościołów, planetarium, pomnik Mikołaja Kopernika; oglądaliśmy również staromiejskie kamieniczki. Widzieliśmy również Krzywą Wieżę w Toruniu. Dowiedzieliśmy się, że zwierzęciem charakterystycznym dla tego miasta jest żaba (wiąże się to z legendą, która głosi, że w dawnych czasach Toruń nękany był przez bardzo wiele powodzi, przez co na terenie miasta osiedliło się bardzo wiele żab; ludzie usilnie chcieli się ich pozbyć, ale okazało się, że wcale nie jest to takie proste; ówczesny burmistrz Torunia, zmartwiony tym, że nikt nie potrafi wypędzić żab z miasta, obiecał, że jeżeli komuś uda się rozwiązać ten problem, otrzyma od niego sakiewkę pełną pieniędzy, a także rękę jego córki; wciąż podejmowano próby pozbycia się żab, jednak żab, jednak nie przynosiły one zamierzonych efektów; któregoś dnia do miasta przybył młody flisak, który zadeklarował, że on jest w stanie przepędzić uciążliwe zwierzęta - burmistrz nie był przekonany, że akurat temu człowiekowi się to uda, ale ze względu na dobro miasta stwierdził, że nie można z góry odrzucać żadnej opcji; następnego dnia flisak wziął swoje skrzypce i zaczął grać - widząc, że jego muzyka ma ogromny wpływ na żaby skierował się ku okolicznym bagnom: gdy dotarł na miejsce, skończył grać, i właśnie tam zostały wszystkie żaby, które zatruwały życie mieszkańcom miasta; w Toruniu zapanowała euforia, ponieważ rozwiązanie problemu, które dotychczas graniczyło z cudem, stało się rzeczywistością; młody flisak otrzymał nagrodę obiecaną przez burmistrza i ożenił się z jego córką). Na terenie Starego Miasta widzieliśmy także kilka figur żab, a także pomnik flisaka. Widzieliśmy także wspaniały kościół akademicki - parafia prowadzona przez Ojców Jezuitów, w której oprócz niezwykłego wystroju kościoła, zachwycała również śliczna kaplica (istniała tam możliwość ciągłej adoracji Najświętszego Sakramentu). Hitem okazały się również tradycyjne pierniki. Mieliśmy naprawdę sporo czasu, aby po prostu rozejrzeć się po mieście. Na obiad poszliśmy na pizzę, która bardzo nam smakowała - jednak okazało się, że jej rozmiar jest wręcz... przerażający, więc część zabraliśmy ze sobą do Gdańska. Czas spędzony wspólnie w Toruniu był naprawdę bardzo pozytywny. Wieczorem wsiedliśmy w pociąg powrotny i rozpoczęliśmy drogę do domów. Pełni wrażeń siedzieliśmy w pociągu (tym razem cały pociąg był tak bardzo szturmowany przez podróżnych, że nie udało nam się załapać na żaden przedział, chociaż nie było dramatu: udało nam się zająć takie miejsca, że usiedliśmy wszyscy wspólnie). Zmęczenie i niewyspanie zaczynało dawać o sobie znaki, ale absolutnie nie zmieniło to naszych humorów. Tym razem, wydawało nam się, że podróż ciągnie się trochę dłużej, ale i tak nasz entuzjazm nie opadał.
Zdjęcia: ks. Piotr
Wyjazd do Torunia



<< Powrót do Archiwum wydarzeń